Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, siedziało sobie dwóch ludzi i myślało, jakby tu zarobić bez wysiłku.
Jeden rzucił pomysł: stwórzmy religię, to zawsze jest dobry interes.
A że znali się trochę na psychologii, zaczęli myśleć, jaka powinna być owa
religia, żeby zysk był jak największy:
A: - Najwięcej można zarobić na lęku przed śmiercią, trzeba tylko obiecać szczęśliwe życie pozagrobowe. Oczywiście jedynie tym, którzy spełnią nasze warunki...
B: - Niezłe jest też poczucie winy, bo dokuczliwe i ludzie dużo dadzą, by się od niego uwolnić.
A: - Masz rację, trzeba tylko je stworzyć, a potem ugruntować i wyolbrzymić, masz jakiś pomysł?
B: - Tak! To proste, należy ludziom zakazać akurat tego, co lubią najbardziej, od czego nie dadzą rady się powstrzymać.
A: - Czyli na początek na pewno seksu, ale nie całkowicie, bo skąd by się brali nowi wyznawcy? Wciśnijmy im ścisłą dożywotnią monogamię, nie nazywam się A jeśli w niej wytrwają.
B: - Poza tym, ludzie są z natury dumni, należy im owej dumy zakazać i zrobić z niej grzech.
A: - Lubią się też bawić, nie zakażemy im tego całkowicie bo nie znajdziemy wyznawców, ale trzeba wprowadzić dużo okresów, w których zabawa bedzie
zakazana.
B: - Ja dodałbym do tego jeszcze zakaz jedzenia i picia w tych okresach, przynajmniej częściowy.
A: - A jak już nagrzeszą, przyjdą do nas uwolnić się od poczucia winy, a wtedy ich oskubiemy do ostatniego grosza.
B: - Mam genialny pomysł! Niech mają obowiązek opowiadania swoich grzechów kapłanowi. Może nawet sami nam podpowiedzą, czego by tu jeszcze zakazać?
A: - Tak, a przy okazji będziemy mieli czym ich szantażować. Albo nie, to nie jest dobry pomysł, nie byliby szczerzy. Wystarczy samo upokorzenie, pomylą ulgę że już się skończyło z "odpuszczeniem grzechów".
B: - Żeby zwiększyć zyski, wprowadźmy dużo płatnych obrzędów. Śluby i
pogrzeby na pewno, ale ja dodałbym jeszcze kilka.
A: - Coś takiego jak przyjęcie do nas powinno być bezpłatne, po co na samym
początku odstraszać, skubnie się ich później.
B: - A teraz pomyślmy, co im tu zaoferować w zamian, oczywiście nie może to być nic materialnego.
A: - Da się zrobić, ale zainwestować i tak trzeba...
B: - No tak, w jakieś miejsce kultu, z dobrą akustyką i odpowiednimi dekoracjami. Niezłe będzie zbiorowe śpiewanie i modły, dobrze działa na ich psychikę. Przy okazji pozbiera się od nich kasę.
A: - Masz na myśli, że ludzie to zwierzęta stadne, więc lepiej czują się wspólnie coś przeżywając?
A: - Trzeba narzucić im jeszcze jakiś kodeks moralny, wiesz że są agresywni, a szkoda byłoby żeby się wybijali miedzy sobą, bo nam spadną dochody. Agresję ukierunkujemy na innowierców.
B: - A z rzeczy niematerialnych zaoferujmy im kontakt z Bogami przez modlitwę. Mogą nawet ich prosić, o co zechcą, z wyjątkiem rzeczy które uznamy za grzech.
A: - Tak, niektórzy wmówią sobie, że Bóg im odpowiada, a reszta będzie
udawać, wstydząc się swej bezbożności. W efekcie nikt się nie połapie.
B: - Jeszcze jedną rzecz trzeba zrobić: wmówić im, że to jedyna prawdziwa
wiara i mają obowiązek narzucić ją wszystkim ludziom.
A: - Genialne, w ten sposób sami będą odwalać za nas robotę, pozyskując
nowych wyznawców.
B: - Wmówmy im też, że rzeczy materialne są bez znaczenia...
A: - Heheh, zwłaszcza pieniądze! Oczywiście, chętniej wtedy się ich pozbędą.
Mało tego: wmówmy im, że pieniądze są przeszkodą w drodze do szczęśliwości
wiecznej, wobec której ich ziemskie życie jest krótką chwilką.
B: - Postawmy też na strach, czym by ich tu postraszyć jeśli nie bedą posłuszni?
A: - Może wiecznymi mękami, ogniem, czego jeszcze się boją? Węży. Postraszmy
więc ich wężem, niech będzie on wrogiem naszych Bogów, Szatanem.
B: - A co powiesz na zarabianie nawet na tych, którzy zmarli? Stwórzmy coś w
rodzaju poczekalni, w której pomniejsi grzesznicy czekają na dopuszczenie
do wiecznej szczęśliwości.
A: - Tak, a ich oczekiwanie będzie można skrócić opłacając za nich nasze modły.
Niezłe źródełko dochodów.
B: - Wiesz co? Wydaje mi się, że lepszy będzie jeden Bóg. Mniejsze koszty
niż stawianie świątyń dla kilkunastu, a nadrobić możemy to licznymi świętami.
Poza tym, okoliczne kultury mają wielu bogów, więc napuścimy ich na nie
właśnie.
A: - OK. No to do roboty, trzeba napisać dla nich jakąś odpowiednio skomplikowaną świetą księgę posługując sie ogólnikami, tak, żeby w razie czego łatwo można było pozmieniać dogmaty, gdyby nauka poszła do przodu.
B: - Już się za to biorę...
"Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię..."
The End
Wszelkie podobieństwo powyższego opowiadania SF do jakiejkolwiek ziemskiej doktryny pozostaną efektem bujnej wyobraźni czytelnika. Rzecz dzieje się bowiem w galaktyce Andromedy w roku 2052.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą