Nie tylko Darek Szpakowski błyszczał na tych mistrzowskach. Równie pięknymi i barwnymi refleksjami potrafili dzielić się z telewidzami dziennikarze zgromadzeni w studiu i ich goście. Kilka z nich to prawdziwe perełki. A wręcz klasą samą dla siebie były komentarze Jacka Gmocha.
Jacek Gmoch: To nie jest dośrodkowanie taki lampion chiński, jak ja to mówię, że wisi i wisi i spada, tylko to jest ostre w środek i wtedy to jak nóż w masło wchodzi takie coś
Jacek Gmoch: Ohahaha, no gwizdać nie wolno. Na gołębie tylko, panie Rehhagel.
Włodzimierz Szaranowicz: Tu już heh zaczął trochę jak Trap Trappatoni się zachowywać.
Jacek Gmoch: Haha. Ale ma taki zresztą dziwny gwizdek. Każdy z nas ma zresztą jakiś, ale on ma...
Włodzimierz Szaranowicz: ...swój gwizdek.
Włodzimierz Szaranowicz: Ballack, który wtedy grał fantastycznie, był uważany za gwiazdę porównywalną z Ronaldo. Przez te dwa lata trochę się w Bayernie hmmm zakisił.
24 listopad 2003
Jedziemy z kuzynem na granicę polsko-ukraińską. W jego aucie, trochę ciasno. To pewnie dlatego, że wymontował siedzenia. Po co? Aby, więcej się zmieściło. Prawdę mówiąc wymontował też kierownice i hamulce. Prowadzi kijem.
30 listopad 2003
Dziś obudziłem się ze śpiączki. Kuzyn jeszcze nie. Pielęgniarki twierdzą, iż zderzyliśmy się z TIREM, alkohol poszedł w drzazgi, pisma wyleciały w przestworza, a Kuzynowi urwało obie nogi, rękę i pół twarzy.
31 listopad 2003
Podsłuchałem jak pielęgniarki rozmawiały z policją. Ja mogę dostać 20 lat, a kuzyn 30. Podobno bimber wybuchł zabijając wycieczkę do Częstochowy, a pisma spadły na okoliczne przedszkole, co zakończyło się zgwałceniem kilku przedszkolanek. Uciekam do Warszawy.
1 Grudzień 2003
Przez otwarte okno w łazience wyskoczyłem na podwórze. Chyba złamałem, nogę bo okno było na 3 piętrze. Doczołgałem się do ulicy. Mam nadzieję, że złapie autostop.
5 grudzień 2003
Od kilku dni błąkam się po lesie, noga napuchła, a ostatki jedzenia zeżarły psy. Słyszę samochody chyba gdzieś jest autostrada.
6 grudzień 2003
Bardzo mili panowie obiecali mnie podwieźć. Znaczy, tak mi się wydaje. Bo jedynymi słowami jakie znają są: nerka, dolars i marda we kubeł. Mili ludzie.
7 grudzień 2003
Dojechaliśmy do granicy. Dziwne cały czas myślałem, że jestem w Polsce.
8 grudzień 2003
Moi wybawcy chyba wzięli jeszcze kogoś, bo od kilku godzin jadę w bagażniku. Na szczęście mam towarzystwo, jest tu jeszcze ktoś, ale chyba nie ma ochoty ze mną gadać.
11 grudzień 2003
Ci mili ludzie podwieźli mnie pod sam dom. Ich dom. Nie pytałem kiedy pojedziemy do mnie bo założyli mi maseczkę antybakteryjną i żebym nie roznosił zarazków i przykuli mnie do ściany.
13 grudzień 2003
Oni chyba myślą że jestem lekarzem. A ta maseczka to pewnie żebym bakteriami chorych nie dobił. Gdzieś za ścianą słyszę ciągle dolars i operatejra jutro, zwłoken w wisła.
14 grudzień 2003
Wyszedłem z ciemnego pomieszczenia. Mili ludzie.
20 grudzień 2003
Gdzieś jadę, jest ciemno. Pewnie zemdlałem w czasie operacji. Mili ludzie, a ja ich zawiodłem. Jak dojadę do domu obiecuję pomagać ludziom!
21 grudzień 2003
Przerwa w jeździe. Nogi mam związane. Mili ludzie. Usztywnili złamaną kończynę. Mili ludzie. Muszę kończyć pamiętniczku. Ten miły gość chce mi coś pokazać. Dziwne na środku mostu? Pewnie jakaś wielka ryba.
--
Tekst pochodzi ze strony https://www.x-rated.webpark.pl i jego autorem jest Xing
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą