Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Młodzi, gniewni, krwawi...

20 270  
2   36  

Bojownicy Joe Monstera. Prawdziwi z krwi i kości... No właśnie z krwi... Poniższy tekst jawnie pokazuje Nam, dlaczego na JM są właśnie BOJOWNICY, a nie użytkownicy. Ich przygody jako młokosów były... szokujące co najmniej...

Zobacz co zbudował kolega Boba, Joe wraz z ekipą...Będąc dzieckiem byłem wysyłany przez rodziców do obozu pracy, ( tzn. harcerstwo )... 
Kiedy byłem na jednym z tych obozów, ktoś w sąsiedztwie mojej babci powybijał parę szyb w jakiejś szkole, oczywiście nasza gorliwa policja musiała się tym zająć i przepytała dzieci, kto to mógł zrobić, ktoś walnął im texta ze to Paweł (swoją drogą to moje imię, którego nienawidzę), który mieszka na (i tu adres mojej babci dodam ze nie mieszkałem nigdy z nią i dzięki Bogu). Policja udała się do mojej babci i powiedziała, o co chodzi, była tam wtedy moja rodzicielka. Kiedy rodzinka usłyszała cala historie prawie padła ze śmiechu a panowie policjanci nie wiedzieli, o co chodzi... 
Widać mam zdolności do bycia w dwóch miejscach naraz...

Marshall-gda

*****

Będąc przedszkolakiem (w średniakach ) byłem dowożony autokarem do przedszkola kilka osiedli dalej. Pewnego dnia kolega (ładny mi kolega!) podłożył mi nogę i wyj... rozciąłem sobie o kant stołu łepek w niebezpiecznej bliskości prawego oka. Zostałem odtransportowany na pogotowie celem zacerowania, a potem odstawiony do babci, która mieszkała w okolicy. Okres przedtelefoniczny, więc nie było jak rodzicieli zawiadomić...

Mama, która przyszła odebrać mnie z rzeczonego autobusu, dowiedziała się od kolegów: "aaaa bo Wojtek to sobie oko wybił!" i dostała takiego przyspieszenia, że asfalt się za nią zawijał, jak pędziła do szpitala... A ja w tym czasie już spokojnie zażuwałem się na iment takimi długimi jak sznurówki gumami do żucia, które babcia dostała od kogoś ze Stanów....

 W górach bawiąc swego (szczenięcego jeszcze) czasu wraz z bratem młodszym i babcią (tą od tych gum) szlajaliśmy się z bratem po lesie. Młody wlazł na drzewo - za wysoko - i  jak to w takich sytuacjach bywa, gałąź, na której stał, oczywiście się złamała. wisi przeto uczepiony również niezbyt solidnej gałęzi rękami, drze ryja jak nieboskie stworzenie, a ja cwałuję pod górkę do domku, żeby posiłki w postaci babci sprowadzić (jam za mały był). Babcia, zaalarmowana przeze mnie bieży, ja daję rurę z powrotem stromą drogą, sandałek na korzonku się był przyblokował, ja efektownym szczupakiem jak rakieta średniego zasięgu, gleba i zębami nawierzchnię wyrównuję, za mną krwawa smuga na drodze... w tym momencie słychać trzask i młody leci z drzewa w jeżyny... Babcia doznała rozstroju nerwów...


Młodym łosiem będąc (ależ mi się spodobało to zaczynanie od imiesłowów) wraz z rodziną bawiłem "na daczy" u znajomych w Enerdowie. W kąciku ze szpejami znalazłem ŁUK i STRZAŁĘ. Łuk bardzo porządny, z włókna szklanego, strzała z aluminium... Starzy kwitli przy stoliczku. A wszyscy podziwiali nowy nabytek kolegi starych Waltera, czerwoniutką i błyszczącą Skodę 105. A ja z tym łukiem...
Zrobiłem delikatne "brdiang" strzałą na drugą stronę drogi. "Ale nosi!" - pomyślałem i poszedłem jej szukać. Znalazłem. No to "brdziang" z powrotem......... prosto w drzwi nowiusieńkiej, czerwonej Skody...
Walter zrywa się jak spłoszona antylopa Gnu (kaliber zbliżony) i na obrotach lokomotywy idzie po trajektorii stolik - Skoda - ja, z łapskami jak bochny wyciągniętymi w kierunku mojej szyi... Ja spier... uciekam... A okazało się, że trafiłem dokładnie w uszczelkę na progu i nie było się o co tak unosić...


A propos wyjazdów do enerdowa. Stoimy sobie kaszlakiem ,bodajże rok 1985 na granicy , celnicy uśmiechy "ha ha hi hi" , pełen luzik - i nagle ni z gruchy ni z pietruchy mój brat na całe gardło "Heil Hitler" - celnicy tak się przejęli zachowaniem bądź co bądź dziecka - w końcu - że mieliśmy osobistą + rozbiórka "armatury" kaszla na części pierwsze....

Moosehead 

*****

Jak miałem z 8 lat to się bawiłem z kumplami w wojnę i wypierdzieliłem się z takiej górki na beton. Efekt - rozwalona głowa i strumień krwi wypływającej z rany. Koledzy mnie odprowadzili do domu. W domu była akurat babcia. Jeden poleciał szybko na górę zadzwonić do domu a pozostałych dwóch mnie wprowadzało. Zanim doszedłem na górę usłyszałem jak ten pośpieszny komunikuje mojej babci :
- Proszę PANI!!! Proszę PANI!!! A ARTUROWI GŁOWA PĘKŁA!!!


Moi koledzy po pijaku dorwali kiedyś elektryczny trymer i postanowili się ostrzyc na łyso... Ponieważ jeden miał dosyć długie pióra toteż włosy się wkręciły i zanim kolega zareagował koledzy mu pomogli i częściowo go... oskalpowali.


Moi mądrzy koledzy znaleźli kiedyś dziurawą futbolówkę... napchali ją kamieniami i kawałkami cegieł... potem postawili ją na środku podwórka i jak ktoś znajomy przechodził to krzyczeli:
- PODAJ!!! PODAJ!!!
Zabawa się skończyła jak kolega Malinowski złamał nogę w kostce...


Mając lat 12-ście założyłem pierwszy raz narty na nogi. Jakoś tak się bardzo rozpędziłem ale zahamować jeszcze nie umiałem. I nagle się zorientowałem że do wyboru mam wpaść do strumienia lub wjechać do lasu... 
Niestety wybrałem tą drugą opcję i zawody skończyłem okrakiem na sośnie...
Wtedy pierwszy raz dowiedziałem się jaki to ból dla mężczyzny...


Jak miałem lat 16-cie staliśmy pod blokiem z dwoma kumplami i sobie gadaliśmy. Zima była. Śnieżek padał. Porzucaliśmy się śnieżkami i się rozeszliśmy. Ja z Lewym w jedną stronę a Niuniek do drzwi bloku.
Byliśmy już za zakrętem kiedy Lewy ulepił jeszcze jedną kulkę i postanowił przerzucić ją nad blokiem. Myślałem że nie da rady ale tak machnął że śnieżka poleciała pięknym lobem nad budynkiem.
Następnego dnia spotykamy Niuńka w szkole a ten zielony na twarzy i podbite oko...
Pytamy:
- Jezus!!! Co Ci się stało???
- Jakiś debil rzucił mnie śnieżką. Musiał z balkonu rzucać...


Mając lat 10 grałem sobie w domową koszykówkę. Tzn. wrzucałem piłeczkę pingpongową do klosza (żyrandol). Skończyłem grać i poszedłem się bawić. Wrócił ojciec z pracy a ja w tym czasie zajęty byłem jakąś zabawą... Latałem jak głupi... Tata zapalił papierosa i siedział sobie w fotelu. Na poręczy położył  popielniczkę. Po jakimś czasie odłożył do niej papierosa. A ja nadal latałem. W pewnej chwili potknąłem się i przywaliłem w fotel. Popielniczka na podłogę  a palący się papieros na dywan. Ojciec zerwał się z krzykiem :
- Cholera jasna! Co robisz! Z dymem nas puścisz!!!
....i w tym momencie zapaliła się od żarówki piłeczka pingpongowa...
Innym razem opisze jak potem wyglądało moje dupsko.

Misiek666

*****

Jak miałem ok lat 6 to pojechałem na wakacje do babci na wieś. Jako , że mi i mojemu kuzynowi się nudziło postanowiliśmy poszukać jakiegoś zajęcia. I wpadł nam do głowy szatański pomysł. Wzięliśmy butelkę z grubego szkła (po spirytusie salicylowym), nasypaliśmy proszku do pieczenia i nalaliśmy wody. Przez jakieś 30 sekund nic się nie działo. Nagle jak pier.... Zacząłem się śmiać, ale patrzę na kuzyna on blady jak ściana. Podchodzę do lustra a tutaj ładnie z czółka ,ciurkiem leci sobie krewka. Babcia jak to zobaczyła to prawie zawału dostała . A ja oczywiście później byłem strasznie rozpieszczany bo przecież tyle krwi straciłem. Do teraz mi się odbija mandarynkami i cukierkami typu kasztanki. A wtedy o takie rarytasy nie było łatwo.


Pamiętacie ten konkurs z paszportami POLSAT-u??
Jak nam się nudziło to braliśmy jakiś bardzo duży karton, napełnialiśmy go kamieniami i innym badziewiem (hasie szkło i lameta). Stawialiśmy to przed drzwiami wejściowymi do klatki schodowej jakiegoś bloku. Dzwoniliśmy domofonem do osób mieszkających najwyżej i nie mających okien od strony frontowej. Oznajmialiśmy im wesołą nowinę o nagrodzie, po czym z ukrycia obserwowaliśmy jak ciśnienie tętnicze krwi niedoszłego laureata się podwajało

krispie

*****

Parę lat temu... Pierwsze dni 1 klasy szkoły średniej... Stoimy z chłopakami przed "terenem szkoły" i palimy papierochy...
Każdy po calaku, do napisu, sru na ziemię i do szkoły...
Niestety nie znałem jeszcze zbyt dobrze rozmieszczenia drzew i odwracając się zawadziłem łepetyną (ze 3mm od oczodołu) w wystającą gałąź (to nie ja taki wysoki, tylko gałąź tak nisko) no i chłopaki od razu włączyli mi autopilota do pielęgniarki (zaciągnęli mnie do niej). Piguła pooglądała moją twarz po czym stwierdziła, że praktycznie to nic mi nie jest, tylko do okulisty na wszelki wypadek można by pojechać...
No i piguła wzięła ode mnie nr do domu, dzwoni do mojej mamy spokojnie wyjeżdżając z takim tekstem "Czy mogłaby pani przyjechać, bo pani dziecko ma awarię oka"....
Słyszałem jak kawałki opon zostają na asfalcie kiedy moja rodzona mama hamowała na parkingu szkolnym.
Dostało się nam obojgu - mi, za nieostrożne obchodzenie się z drzewami, pani pielęgniarce za głupotę.

thordjalv

*****

Jak byłem z orkiestrą we Francji, to w autobusie jechał z nami postawiony pionowo kontrabas. I jak przywaliłem z główki w niego to rozpłatałem sobie luk brwiowy. Potem podczas powrotu do Polski zajechaliśmy do Paryża. Stanęliśmy niedaleko tej wysokiej wieży i postanowiliśmy ścigać się do Sekwany. Dobiegłem pierwszy, ale biegnąc nie zauważyłem, ze nabrzeże jest w glonach, poślizgnąłem się i wpierdzielilem do rzeki tuż za przepływającym statkiem. Dobrze, ze mnie nie wciągnął pod śrubę.
Najmniejsza z koleżanek wlazła do autokaru przez okienko od strony kierowcy, otworzyła mi drzwi i się przebrałem. Mokre ciuchy władowałem do reklamówki i wychowawca się nie dowiedział o tej przygodzie. Tylko całą drogę przez Niemcy pytał się dlaczego w autobusie zajeżdża rybami.

sloniu_21

*****

Rok temu przyszło mi pracować w obozie pracy zwanym Campem 
Jak to bywa na campach po pracy wszystkim strasznie się nudzi, co można robić? Pić, ale ile... No właśnie... Po którymś takim piciu pewnego kolegę z hameryki naszła ochota na przekłucie sobie uszu agrafkami... Przyszedł z tym do mnie (nie wiem zupełnie dlaczego), a ja będąc na rauszu zgodziłem się (nie ma to jak kogoś pokatować). Odkaziłem agrafki nad płomieniem zapalniczki i dokonałem niecnego czynu. Kazałem mu iść do ubikacji (która była wspólna, na dworze) zobaczyć jak to wygląda. Tak też zrobił.... 
Wracał taki uradowany, że aż biegł... No i właśnie podczas tego biegu przyrżnął w drzewo z impetem auta... 
Na rano oprócz przebitych uszu miał zdarty naskórek lewej części twarzy i pięknie śliwkowy lewy oczodół..


Ten właśnie koleś wraz z innym po wypiciu znacznej ilości mieli niesamowite wkrętki....
Pewnego razu, po suto zakrapianym wieczorze idę sobie na 6 rano do pracy... Wychodzę... Patrzę, dziwne, coś mi tu biało... Podchodzę bliżej, a tam cały parking samochodowy w papierze toaletowym... Auta poowijane tym papierem... Choinka przystrojona lepiej niż na święta BN... Co się okazało. Kolesie się popili i robili akcje "niewidzialna ręka" do tego doszło jeszcze: wszystko w jadalni poukładane "do góry nogami" z obrazami na ścianach łącznie, na dworze w miejscu gdzie były ławy (dokładnie takie jak w ogródkach piwnych) pustka, z ław zrobiona piramida wysokości 8 metrów co najmniej, a na samym szczycie plastikowy zamek z piaskownicy..... 


Jak to mały kinder miało się jakieś dziwne zabawy ....
Chodziliśmy i dzwoniliśmy do domów, po czym dawaliśmy szybką nogę. Pewnego razu zrobiliśmy to samo co zwykle, czyli dzyń dzyń i myk....
Minęło 15 minut idziemy sobie tą samą drogą, zaczepia nas koleś:
- Który z was do mnie dzwonił?
Kolega okropniaście przestraszony:
- Ja, nie!! Ja nawet telefonu w domu nie mam!

goora

*****

Pojechałam kiedyś z rodzicami do sadu dalekich krewnych. Na samym końcu sadu (ogromnego zresztą) rosła wielka czereśnia. Ponieważ uwielbiam czereśnie puściłam się (bez skojarzeń) biegiem w tę stronę i nie zauważyłam drutu rozpiętego między drzewami na wysokości moich oczy. Jak przyp*** liłam, to se rozwaliłam łuk brwiowy. Krew się leje strumieniami, a ja walczę ze sobą: czy biec dalej na czereśnie, czy jednak do mamy. Mama wygrała. Przybiegam cała zalana (kawał drogi był), a mama na całe gardło! "O kur**a". Wtedy pierwszy raz w życiu usłyszałam jak moja mam klnie. Warto było.


Mój brat jak był mały miał taki pistolecik na strzałki, które się przysysały do gładkich powierzchni. No i któregoś dnia bawił się tym pistolecikiem, gdy na firance usiadła mucha. Misiu mówi:
- Zastrzelę ją. 
Wycelował i... trafił skubaną!

kociara

*****

Skoro nie wiecie, dlaczego Joe jest największym Bojownikiem to się zaraz dowiecie co wyczyniał będąc dzieckiem (tak wiem to brzmi niewiarygodnie, ale nawet Joe dzieckiem był....).

Kiedy dawno temu, w czasach o których się mówi z nostalgią były też lotki. Tyle ze 20 lat temu lotki którymi rzucało się do tarczy były solidne, "żelazne" i z grubą igłą na końcu. Nie takie poprawne politycznie i leciutkie plastyki jak to teraz dzieciaki się bawią. No i same tarcze też były wtedy deficytowe - bo robione z miękkiej i grubej dykty szybko się zużywały - kilka kolejek i trzeba było kupować nowe. A kto wtedy miał pieniądze? No to dzieciaki, czyli my z kumplami bawiliśmy się w rzucanie lotkami na różnych okolicznych budowach, w deski, w pustaki, w drzewa. Na a kiedy znudziły się drzewa i pustaki to wymyśliliśmy nowa zabawę. Rzut masywną lotką w górę. Komu lotka nie wbiła się w ziemię ten przegrywał... Szło nieźle, aż stało się, tego widoku nie zapomnę do końca życia, bo był tak straszny i śmieszny zarazem - Rafał rzucił lotką na wysokość drutów z napięciem i lotka spadła centralnie w czubek głowy Krzysia. I dumnie na nim sterczała. Krzysiu w pierwszej chwili nie skumał tego że dostał w łeb... Kiedy sięgnął głowy i poczuł lotkę my już rotflowalismy dookoła na ziemi, na co Krzyś dostał wściekłości, wyrwał sobie lotkę z głowy i rzucił z całej siły w Rafała... Rafałowi lotka wbiła się w kolano... dumnie sterczała sztywno wbita w rzepkę...

Joe

A Ty? Czy także zasłużyłeś na miano brawdziwego bojownika? Podziel się z nami swoimi młodzieńczymi wyczynami, a jak Wam mało, to może podzielimy się z Wami rozmowami pt. Nocne Joe’go i Charakterka rozmowy o czasach młodzieńczych... Tyle, że musicie ładnie poprosić...


Oglądany: 20270x | Komentarzy: 36 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało