Dziś w "Zatrzymanych..." między innymi upiory w operze, wspomnienia Ałły Pugaczowej oraz "seryjny zabójca" G. Martin w młodości.
Przed Igrzyskami Olimpijskimi w 1988 roku władze Korei Południowej postanowiły oczyścić miasto ze slumsów oraz z osób je zamieszkujących. Biednych, pijanych, chorych i po prostu unikających pracy łapano na ulicach i wysłano do obozów pracy. Trafiali tam nawet uliczni sprzedawcy i pucybuci. Dzieci wysyłano do specjalnych "schronisk". Instytucje te były czymś w rodzaju prywatnych łagrów. Dorośli i dzieci tam uwięzieni pracowali przy budowie i produkcji. Prawie żaden z nich nie otrzymał zapłaty za pracę. W 1986 r. liczbę więźniów w takich obozach oceniało się na 16 000. Około 4000 osób zamieszkiwało w obozach "Dom Braci".
Dzieci w obozie były poddawane przemocy i wykorzystywaniu przez strażników, niejednokrotnie rekrutowanych spośród starszych więźniów. Często dzieci bito na śmierć. Według jednego z więźniów, który trafił tam w wieku 13 lat, dziennie w obozie umierało 4-5 więźniów.
Praca dzieci w "Domu Braci" świadczona była dla firm komercyjnych, m.in. Daewoo. Właściciel "schroniska", Park In-geun, otrzymał dwie nagrody państwowe za osiągnięcia w dziedzinie zabezpieczenia społecznego i miał wpływowych przyjaciół.
Aby podtrzymać na duchu likwidatorów awarii w czwartym bloku elektrowni atomowej w Czarnobylu, rząd organizował koncerty popularnych wykonawców. Mówią, że pierwsze o co ludzie poprosili to - „Pugaczowa i pomarańcze”
Ałła Pugaczowa wspomina:
Przed podróżą uczono mnie, jak zachowywać się w skażonej okolicy. Kwiatów od fanów nie brać, ubrać się w najgorsze ubrania, to nie będzie szkoda ich spalić. Nic nie jeść, pić tylko whisky, wódkę lub czerwone wino... A na peronie witali nas fani z kwiatami...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą