Szukaj Pokaż menu

Wielka księga zabaw traumatycznych X

24 232  
3   14  
popatrz na więcejDzisiejszy odcinek sponsoruje listerka S jak saletra. Bo kto z nas nie eksperymentował nigdy z podpalaniem mieszaniny tejże z cukrem? Ale nie każdy robił to ładunkiem 2 kilo / 2 kilo...

Uwaga: Jeśli jesteś osobą wrażliwą, odpuść sobie ten artykuł, jeśli jednak zdecydowałeś/aś się czytać dalej, to odradzamy powtarzanie tych  skeczy w domu... Przynajmniej w swoim


Kiedyś w wieku może 7-8 lat uwielbiałem "ekstremalną" jazdę na rowerze. Moje osiedle było akurat w fazie budowy, więc miejsc do szaleństw nie brakowało. Tak się złożyło, że pod moim blokiem przedłużano chodnik. Wyznaczono już trasę, która była obstawiona krawężnikami, a w środku wysypany i wyrównany był piach. Widząc to piękne zjawisko nie mogłem się powstrzymać... Za namową kolegi ustawiłem się na końcu odcinka długości może 30 metrów i nabrałem rozpędu moim pięknym rowerkiem o nazwie CROSS (taki z długim siodełkiem - może ktoś pamięta. Pędziłem ile sił w nogach ku granicy płyta chodnikowa - piach. Gdy tylko przekroczyłem próg przednie koło momentalnie wpadło w grząski grunt, a ja torem balistycznym poszybowałem na spotkanie z przeznaczeniem. Po lądowaniu na brzuchu i odzyskaniu oddechu stwierdziłem że chcę zostać pilotem. Jeszcze nie latam, ale kto wie?

by Bartek

* * * * *

Czego uczą za granicą?

24 725  
11   25  
Ale tutaj nie klikaj!Nasi studenci uczą się normalnych rzeczy, powszechnie przydatnych, ba, niezbędnych do życia, jak np. kwanty, fazy skondensowane i operatorzy w stanie koherentnym (patrz: Kujon_pg). Zobaczmy więc jakich wiadomości mogą się spodziewać nasi bracia w nieszczęściu mieszkający za oceanem. Oto garść autentycznych nazw kursów na uniwersytetach amerykańskich

1. Uniwersytet Georgetown. Masz szansę zająć się tym, co do polskich zacofanych uczelni nie dotarło - "Filozofią Star Trek". Studenci omawiają naturę podróży w czasie, możliwość posiadania uczuć przez komputery i inne filozoficzne dyrdymały przed jakimi stają załogi statków kosmicznych.

2. Uniwersytet Wisconsin. Studenci analizują treść, tematykę i postaci porannych seriali dla niepracujących pań i omawiają ich wpływ na współczesne społeczeństwo na zajęciach pt. "Seriale poranne - rodzina i role społeczne"

3. Uniwersytet Iowa. Jeśli studenci pragną dowiedzieć się jak hot-dogi, parki rozrywki i pięciodniowy tydzień pracy wpłynęły na kulturę wypoczynku w USA, maja szansę to osiągnąć na zajęciach pt. "Amerykańskie wakacje". Dowiedzą się jak amerykańskie rodziny o różnym pochodzeniu społecznym kształtują swoje doświadczenia urlopowe.

4. Bowdoin College. Studenci mogą zapisać się na zajęcia "Horror w kontekście". Będą czytać Freuda i Poe oraz oglądać Hitchcocka i Cravena, omawiając sposób w jaki ten gatunek filmowy postrzega płeć, klasę społeczną i rodzinę.

Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy VI

60 349  
157   37  
Zobacz coś ciekawszego!Czego najbardziej żałuje mężczyzna rozstając się z najpiękniejszym ze znanych nam światów, jak Brygady pojmują "męską solidarność" i czy mamy rację bojąc się diabła... To wszystko i jeszcze więcej wyjaśni Państwu sam Kerownik... ;)

Miałem kiedyś ciekawego typa jako inspektora nadzoru. Facet mówił w kilku językach, w tym po łacinie, nosił pelerynę zamiast płaszcza i był zafascynowany historią, kultura i mitologią starożytnego Rzymu. Psa (spaniela) nazwał "Kato" , syn jego miał na imię Oktawian, a sam, żeby już było do kompletu, nosił miano… Nie, nie powiem, bo już za dużo szczegółów było, a gościu chyba dalej pracuje w fachu, jeszcze ktoś go zidentyfikuje i będzie zgrzyt. Ale naprawdę - na imię miał bardzo po rzymsku i do tego Oktawiana jak ulał pasowało. Brelok do kluczy nosił w kształcie hełmu legionisty, a pod lusterkiem w jego samochodzie uroczo dyndała sławetna kapitolińska wilczyca z uwieszonymi u cycków dwoma takimi, co Rzym zbudowali…
Samochód miał oczywiście włoski - świetnej marki Cinquecento, w kolorze cesarskiej purpury (może nieco bliżej cynobru).

Pewnego razu, zwizytowawszy budowę i inskrypcyje adekwatne w dzienniku tejże piękną majuskułą poczyniwszy, owinął się peleryną jak senator togą i udał się w kierunku wzmiankowanego pojazdu. Ja siedziałem w pakamerze i jadłem bułkę z salcesonem. Wtem dźwierza mego skromnego triclinium rozwarły się z wielkim łoskotem i stanął w nich ON z rozwianym włosem, groźny jak ów centurion, co Petroniuszowi przyniósł był ongi nakaz bliższego zapoznania się z własnym mieczem. Stanął i rzecze:

- Na Jowisza… Po trzykroć k*rwa… Rydwan mi się spi*rdolił!!!

Umarłem. Ostatnią myślą było: Jakiż salceson tracę na tym świecie...

* * * * *

Kiedyś jednego sezonowego przyuważyły Czerwone Brygady, jak się w porze śniadaniowej onanizował w krzaczorach. Śmiechawa była, a jakże, i natychmiast nadali mu odpowiednią ksywę (Dżokej... hiehie...).
Na drugi dzień rano Dżokej przychodzi na budowę i chce się przywitać. Jego dialog z Lechem - Naftą:

-Graba Lechu.
-Spi*rdalaj z tą grabą, Dżokej - ja cudzych bab nie ściskam.

* * * * *

Zobacz lepsze zdjęcia!

* * * * *

Nieraz zdarzało się, że po porannej odprawie musiałem na parę godzin wyjechać z budowy, żeby pozałatwiać jakieś sprawy. Zawsze w takim przypadku starałem się nałożyć Czerwonym Brygadom sporo więcej roboty, niż byli w stanie zrobić. Wiedziałem, że nadgorliwość nie była nigdy mocną stroną moich ludzi, i jak dostaną za mało do zrobienia, to zaraz po zakończeniu legną pokotem w słońcu albo zasiądą do skata, delegowawszy wcześniej jednostki mniej przedsiębiorcze po odpowiednie środki rozweselające. System sprawdzał się doskonale.
Pewnego razu wróciłem na budowę po kilkugodzinnej nieobecności. Wszyscy pracują w pocie czoła, tyle roboty, co mogli wykonać - wykonali, więc po raz kolejny pogratulowałem sobie pomysłu. Wyjąłem z auta przydziałowe dwie zgrzewki gazowanej mineralnej (było gorące lato, słońce prażyło jak na patelni) i wszedłem z nimi do budy Czerwonych Brygad, w której była lodówka. Wszedłem, spojrzałem i zdębiałem.
Na przywleczonej przez stróża leżance siedział bowiem Nafta. Właściwie to półsiedział, półleżał z głową odrzuconą na oparcie - i spał w pozycji "na popielniczkę". Jego szeroko rozdziawiony otwór gębowy celował prosto w sufit, uroczo eksponując dwa pozostałe jeszcze na posterunku zęby… Chrapał tak, że przy wydechu niemal widać było, jak przez tę hipopotamią paszczękę wypadają mu migdałki. Krążące wokół muchy najwyraźniej miały zamiar bliższego zapoznania się z wnętrzem jego jamy ustnej, toteż - mimo całego uroku tego widoku - zdecydowałem się człowieka obudzić.
Podszedłem, trącam go lekko - nic. Trącam mocniej - nic. Wsadzam mu całkiem niezłą sójkę pod żebro - nic… Tylko emanowany przy wydechu owocowy aromat pozwalał się domyślać, że to, co pił do śniadania, nie było bynajmniej maślanką. To mnie lekko podgrzało, więc potrząsnąłem nim solidnie i zadynamizowałem znacząco. Na to Nafta poruszył się, otwarł oko, podniósł głowę i już myślałem, że odniosłem sukces, ale nic bardziej mylnego. Oto bowiem głowa poleciała do przodu i śpiący zmienił pozycję z "na popielniczkę" na "na dzięcioła". Biorąc wdech spazmatycznie i skokowo podnosił opadłą na piersi głowę do pozycji mniej więcej pionowej, a przy wydechu opadała mu ona znowu, czemu towarzyszyła symfonia dźwięków wydawanych przez bezzębną paszczękę i kichawę wielkości organowej piszczały. Na dodatek przy tym opadaniu głowy olbrzymi nos dotykał dolnej wargi w sposób całkowicie urągający prawom natury. Przy próbie dokonania wdechu warga, wielkości ucha małego słonia, zatykała mu nos, więc podrywał się gwałtownie - i tak da capo
Zrezygnowałem z prób obudzenia Nafty, za to stałem i dłuższą chwilę kontemplowałem opisany powyżej niesamowity wizualno - wokalny performance. Na to wszedł brygadzista.

- Weź no go obudź - mówię - bo ja już kuffa nie mam siły.

Brygadzista zabrał się do budzenia, a ja taktownie wycofałem się na zewnątrz. Słyszę naraz jebuduuuuuuu…..! i nieartykułowany wrzask Nafty, z którego dało się wyłowić tylko jedno cywilizowane słowo: ………waaaaaaaamaaaaaaaać! Przez uchylone drzwi słyszę dialog brygadzisty z Naftą:

- Czego k*wa ryczysz, debilu je*any?
- A bo mi się k*wa śniło że mnie dioboł dusi.
- Ty, taki stary chłop, a diobła się boisz?!
- E tam, diobła to ni… Ino on był wielki, kudłaty, broda mioł i czorne okulary… Jo myśloł, że to kierownik…

157
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Czego uczą za granicą?
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Każda rodzina ma jedną, bardzo dziwną zasadę - internauci postanowili podzielić się swoimi
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu Polska oczami Rosjanina
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Przejdź do artykułu Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów
Przejdź do artykułu Rodzynki (z) wykładowców - Technikum niejedno ma imię
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu Irak bez Saddama Husajna
Przejdź do artykułu Autentyki LXXX - Odp****ol się bracie!

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą