Bo przed południem było ogólnie w porządku, nic nie mówię, był basenik i sporo biegania, piosenki się śpiewało, ale..
później tata się obudził i poszliśmy na plac zabaw.
No i jak szliśmy, to znaczy ja właśnie biegłem, a on mówi:
- Zobacz synku, ciocia idzie..
no i ja się obejrzałem :mur nie wiem po co, odruch taki chyba bo co mnie jakaś ciotka obchodzi, no i jedna noga mi pobiegła dalej a ta druga się zatrzymała i się wywaliłem i obtarłem kolano.
Naprawdę.
Krew była i bolało.
No to pojęczałem trochę, żeby wiedział głupek na przyszłość, żeby nie zawracać głowy jak zajęty jestem.
A ciotce i tak nie powiedziałem cześć ani nic, bo nie było kiedy. To już przy placu było i już kawałek tylko do piasku, no.
I później się okazało, że jak trzymam tą nogę sztywno, to mniej boli ale głupio się chodzi tak ze sztywną nogą i nie da się kucnąć. To znaczy tak w ogóle, to się da, bo tą sztywna można do przodu tak wysunąć i kucnąć na drugiej, tylko że się łatwo wywalić, no to przecież nie będę się wygłupiał no nie?
Więc kazałem tacie, żeby mnie wziął "na barana" i zaniósł do sklepu. On z reguły się nie słucha, tylko idzie nie tam gdzie trzeba, ale wystarczy go złapać za głowę i przekręcać tam gdzie ma iść, a jak się nie słucha, to mu zrzucić czapkę na ziemię.
No niestety bez odrobiny tresury nie "pojedziesz".
No i właśnie w tym sklepie, jak kazałem się wsadzić do wózka (no co? :> zmęczony byłem) to siedziałem i tata dał mi loda i ja go trzymałem i tak jakoś.. właściwie nie wiem kiedy.. no w każdym razie mi się usnęło trochę. A jak się obudziłem, to się okazało, że:
1. wsadzają mnie do auta, a tacie plecak spadł i mu butelki z wodą wyleciały na asfalt i mama musi mu pomagać, bo on się zamotał (co za nieogarnięty koleś jest, to normalnie :rotfl)
2.
NIE MAM LODA
zostałemOSZUKANYNo więc co miałem zrobić? Zacząłem wrzeszczeć. Niech wiedzą.
Ze mną się nie pogrywa :>
Ja mam swoje "metody" na takie sytuacje :mad
A oni normalnie.. no to się w głowie nie mieści.. wzięli i wysadzili mnie z auta.
To znaczy nie samego - tata ze mną wysiadł, a mama wzięła i pojechała do pracy. Nic się nie przejęła, że płaczę. NIC kompletnie.
Oj, wkurzyli mnie.
Kazałem ojcu:
z powrotem do sklepu,
dawać loda! do domu zanieść :>
Trochę lepiej mi się zrobiło i już w sumie nawet nie miałem pretensji, ale..
znowu mnie oszukano :mad
jak tylko przyszliśmy do domu, tata niby że przytula.. trala lala.. i nagle
BACH - jak nie posmaruje mi kolano, tam gdzie rana jest, neosporinem.
A nawalił tego normalniee, nie wiem w sumie ile bo nie widziałem (jak się zamknie oczy, to się głośniej krzyczy) ale na pewno było tego okropnie dużo. Na pewno.
A później , to w sumie jakoś mi się zapomniało o tym kolanie i się goniliśmy i tata dał mi fajnego żuru :mlask ( całą miskę zjadłem), ale jak chciałem wciągnąć sok nosem to znowu zaczął to swoje "nienieniemaciusiu".
A później miała być zabawa prysznicem, a okazało się że to było
mycie.
Normalnie, rodzice są beznadziejni.
To pisałem ja - SynekMalinek, bo tata powiedział, że Narzekalnia schodzi na psy bo :Fiol nic konkretnego o kocie nie wrzuca, i że żadnych dłuższych narzeków nie było już wieki, bo :SatAnka się obija i nic nie pisze.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą