Libertarianizm dla Kowalskich

„All we have to see is that I don't belong to you and you don't belong to me”

Libertarianizm a ochrona środowiska

30 sierpnia 2017

Peppone:
Jak sobie wyobrażasz ochronę środowiska w systemie libertariańskim?

Zacznijmy od tego, że ochrona środowiska jest z punktu widzenia libertarianizmu neutralna, ponieważ sama w sobie nie jest agresją ani przeciwdziałaniem agresji. Zdarza się natomiast, że ochrona lub dewastacja środowiska przyjmuje agresywne formy. Wtedy libertarianin powinien z tym walczyć bez względu na wpływ działania na środowisko.

Przykładem agresywnej ochrony środowiska jest zakaz swobodnej wycinki drzew na własnej posesji pod groźbą przemocy wymierzonej w ludzką własność. Więcej przykładów nie będę podawał – sądzę, że gdyby ich znalezienie było trudne, zadane pytanie w ogóle by nie padło.

Ciekawsze jest jednak to, że dewastacja środowiska często bywa też agresywna, bo nawet abstrahując od samego środowiska szkodzi konkretnym ludziom. Generalnie libertarianie uważają immisje za agresję.

Słówko o immisjach. Oczywiście nie każda immisja jest agresją, z którą należy walczyć. Znaczna większość immisji jest pomijalnie mało uciążliwa, a przy tym ich unikanie byłoby niewspółmiernym do zysków utrudnieniem lub jest w ogóle niemożliwe. Nikt nie będzie na taką agresję reagował przemocą. Skrajnym przykładem takiej immisji jest oddziaływanie grawitacyjne między ludźmi (tu przy okazji można użyć argumentu, że ofiara robi agresorowi to samo, czego doświadcza, co wyłącza jej dalsze roszczenia). Nikt też nie będzie żądał odszkodowania za hałas, jaki powoduje stukot butów sąsiadki o chodnik. Ale już za napieprzanie techno o północy tak.

Gdzie leży granica? Do ustalenia przez sąd, jeśli występuje spór. Większość praktycznych przypadków jest bezspornie oczywista, a libertarianizm unika komplikowania doktryny precyzowaniem, gdzie zaczyna się karalna agresja w poszczególnych przypadkach.

Jak to się ma do ochrony środowiska? Na przykład tak, że jeśli ktoś wybuduje wysypisko śmieci i sąsiadom to śmierdzi, mogą oni żądać odszkodowania (obowiązuje zasada pierwszeństwa, patrz poprzedni wpis). Jeśli firma truje ludzi, mogą oni żądać odszkodowania. Taki system funkcjonował w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii w pierwszej połowie XIX wieku i był dość bliski libertarianizmowi. To nie był zakaz trucia, to były po prostu adekwatne do szkód kary, które na poziomie rynkowym zmieniały opłacalność rozwiązań szkodliwych dla człowieka (i środowiska) w stosunku do pożytecznych. Czasem nadal się opłacało truć, czasem nie.

Warto też zauważyć, że odszkodowania nie były przyznawane na dzisiejszą modłę – absurdalnie wysokie, bo przecież bogaty ma z czego płacić – tylko adekwatne do poniesionych krzywd i szkód, za to orzeczone w systemach z silnie zakorzenionym precedensem – i księgowi firm-trucicieli musieli sobie je potencjalnie mnożyć przez liczbę ludzi w okolicy.

Jak wprowadzenie libertarianizmu wpłynęłoby na środowisko w praktyce? Choć nie jestem jakimś wielkim orędownikiem ochrony środowiska, twierdzę – wbrew socjalistom i innym etatystom – że z pożytkiem dla środowiska. Problemem nie jest za dużo wolności tylko to, że mamy przeregulowane, skomplikowane prawo, więc gigant może łatwiej truć niż maluczki uzyskać kasę za zatrucie od giganta – bo giganta stać na lepszych prawników.

Nie to jest jednak najważniejsze: istotniejsze jest zjawisko znane pod nazwą „tragedii wspólnego pastwiska”. Obecnie mnóstwo rzeczy związanych ze środowiskiem jest państwowych, czyli niczyich, więc każdy się poczuwa do bycia właścicielem, gdy chce skorzystać, a niemal nikt indywidualnie się nie poczuwa do odpowiedzialności. W libertarianizmie tego nie będzie, ponieważ libertarianizm minimalizuje lub całkiem odrzuca rolę państwa, a teoretycznie sprywatyzować można wszystko (ale proszę się nie bać, w praktyce nie doszłoby do prywatyzacji powietrza czy wód eksterytorialnych mimo teoretycznej możliwości – dlaczego, to temat na inną notkę).

Właściciel zaś ma to do siebie, że dba o własność. Eksperymenty w Afryce zdają się potwierdzać tę tezę: gdy zezwolono na komercyjną hodowlę nosorożców dla ich kłów oraz na eksport tychże kłów w celach komercyjnych, hodowcy zaczęli dbać o nosorożce, przycinając tylko tyle kłów, ile można, żeby zwierzę spokojnie i zdrowo żyło, a część zarobionych pieniędzy inwestowali w poprawę losu innych nosorożców. Traktowali je jak inwestycję. Proszę sobie to porównać z kłusownictwem – nielegalnym wprawdzie, ale kłusownicy nie przejmują się takimi drobiazgami.

Nie mam jednak zamiaru zbytnio angażować się w teoretyczne dowodzenie, że libertarianizm przysłużyłby się środowisku, bo nie czuję takiej potrzeby. Ochrona środowiska nie jest celem libertarianizmu. Tam, gdzie będzie związana z przeciwdziałaniem agresji, będzie funkcjonować. Tam, gdzie będzie agresją, będzie zwalczana. W pozostałych przypadkach będzie wypadkową indywidualnych decyzji. Myślę, że per saldo środowisko na tym zyska, choć nie będzie to większa ochrona w sensie zawierania zbiorów, bo np. zakaz wycinki drzew na swojej posesji na pewno wyleci.

Polecam jeszcze lekturę poniższych artykułów, część informacji w notce pochodzi stamtąd:

http://m.bankier.pl/wiadomosc/Rynek-na-ratunek-nosorozcom-Pionierska-aukcja-w-RPA-7538709.html
http://mises.pl/blog/2011/03/28/seasholes-prywatny-sektor-ochrony-przyrody-w-afryce/
https://slib.pl/pl/baza-wiedzy/blog/lukasz-frontczak-co-to-znaczy-byc-libertarianinem/
http://mises.pl/blog/2016/12/23/block-ochrona-srodowiska-a-wolnosc-gospodarcza-glos-za-prawami-wlasnosci/

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Słowniczek:

    Agresja – zainicjowana wobec własności (w tym: ciała) innej osoby przemoc fizyczna, groźba jej użycia lub oszustwo.

    NAP – Non-Aggression Principle = zasada nieagresji. Mówi ona, że agresja jest niedopuszczalna. Naczelna zasada libertarianizmu. Nie jest to aksjomat, bo można ją wywieść z samoposiadania i z definicji własności, ale jest bardzo wygodna jako punkt odniesienia.

    PAO – pl.: Prywatna Agencja Ochrony, en.: Pay And Observe. Prywatny odpowiednik policji i agencji ochrony w jednym, działający ochotniczo lub opłacany przez lokalną społeczność, jednostkę lub grupę ludzi.

    Samoposiadanie – inaczej samowłasność. Zasada, że każda osoba jest wyłącznym właścicielem siebie i swojego ciała. Fundament ideologiczny libertarianizmu.

  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu pietshaq
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi