ATAK RABUSIÓW KOLEJOWYCH NA POCIĄG OSOBOWY.
Lwów, 23 czerwce.
Zorganizowana szajka złodziei dokonała niesłychanie śmiałego rabunku w pociągu osobowym, jadącym ze Lwowa do Podwołoczysk. Jedna z ofiar tego rabunku tak opisuje napad:
Piekielna jazda.
Tłok, jaki w wagonach panował, nieda się opisać. Jęki mdlejących w ścisku kobiet, płacz dzieci i lamenty pozostałych przypominały jakieś przed, piekle. Godzina wpół do dwunastej w nocy: w wagonie ciemno, choć oko wykol.
Znajdowałem się w przedsionku trzeciej klasy między drzwiami wchodowemi, przyciskany niemiłosiernie do ramy wybitego okna. Co kilka minut powstawały bójki i ostre sprzeczki. Strwożone kobiety łkały, tuląc dzieci i uspokajając je w płaczu. Miałem wrażenie, że się zbliża godzina sądu ostatecznego.
Banda złodziei i rabusiów.
W Kutkorzu, przed Krasnem, kilkunastu jakichś ludzi dobijało się do naszego pociągu i to ze wszystkich prawie stron równocześnie. Dwaj z nich przecisnęli się przez platformę przyległego wozu, kilku innych obydwoma wejściami wdzierali się. Duszone kobiety mdlały formalnie w ścisku. Nie pomagały żadne perswazye, ani nawoływania o pomoc. Nikt ze służby kolejowej się nie jawił.
Upłynęło zaledwie piętnaście minut od chwili wspomnianego powyżej napadu, kiedy wyczułem rękę czyjąć na moich piersiach. Przypuszczałem, że to z powodu ścisku i nie zwracałem na to uwagi, W jakie pięć minut później jeden z podróżnych narobił krzyku:
— Oddaj, złodzieju! Słyszysz — oddaj! Oddaj, boś przecież schował do kieszenie:" — wrzeszczał w niebogłosy.
Skradziono mu większą kwotę pieniężną, którą mu wyciągnięto w mig z wewnętrznej kieszeni kamizelki. Wówczas i ja przeszukałem kieszenie i przekonałem się, że mi zginął portfel z jakiemi trzystu koronami, dokumentem wojskowym i fotografiami rodzinnemi. W tym samym czasie rzucił się na nas oszalały w gniewie żołnierz, któremu zrabowano 550 złr., cały jego majątek, z jakim jechał na urlop.
Powstał ogromny tumult.
Blisko 30 osób szukało nadaremnie swych rzeczy, a większość obrabowano z gotówki. Jakiś opryszek, przebrany za „stabsfeldwebla" i drugi za plutonowego udawali, że nas indagują i uprowadzają ze sobą winnych. Okazało się w końcu, że wszyscy należeli do jednej szajki. W ostatniej chwili musiało ach coś zatrwożyć, bo jeden z nich rzucił wojskową czapkę, zerwał mi z głowy kapelusz, błyski, latarka, uczułem uderzenie kułakiem w bok i tracąc chwilowo przytomność, zatoczyłem się na masę ludzi. Przytomność odzyskałem dopiero niedaleko Złoczowa.
Oto mały obrazek troskliwość, jaką roztocza zarząd kolei nad podróżnymi!
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 25-06-1918
SOPOT. SEZON KĄPIELOWY.
Dotąd zapisano 1800 gości kąpielowych. Z powodu chłodnych wiatrów nie wielu wchodzi do morza, które ma 16 stopni ciepłoty.
ŚNIEG W ARGENTYNIE.
Buenos Ayres, 24.6 W Buenos Ayres oraz w wielu innych miejscowościach południowej Ameryki pada śnieg, dotychczas tam zupełnie nieznany.
Nowa Gazeta, 25-06-1918
100lattemu.pl